Zambijskie dzieci nie świętują
Dnia Dziecka. Pomysł zorganizowania 1 czerwca jakiejś imprezy z loterią i
prezentami spotkał się z dużym zdziwieniem ze strony sióstr. Pomysł został
zmuszony przerodzić się w przygotowanie paczek z okazji wspomnienia Maryi
Wspomożycielki Wiernych. To wielkie salezjańskie święto, zwłaszcza dla Sióstr
Salezjanek, których prawdziwa nazwa zgromadzenia to Córki Maryi Wspomożycielki.
24 maja był dniem szczególnym. Trzy wieczory wcześniej z niewielką pomocą Beti,
która w tym czasie zaległa chora w łóżku i nieco większym wsparciem jednej z
naszych przedszkolnych nauczycielek Given, spakowałyśmy w gazety 637 prezentów.
Każde dziecko z naszego przedszkola i szkoły dostało paczkę, składającą się z
zabawki lub jakiegoś przyboru szkolnego, których niesamowite ilości dostaliśmy
od Was kochani Przyjaciele, Znajomi, Ludzie, którzy zorganizowaliście zbiórki i
wysłaliście do nas paczki. Poza tym dołożyły się też siostry, które w
zależności od wieku dzieci dały im wazelinę, zeszyty lub mydło.
Tydzień przygotowań to czas
naprawdę na najwyższych obrotach. Beti chora, więc jedna para rąk do pomocy
odpada. Do spakowania ponad 600
prezentów, poza tym trzeba przygotować dzieci do prezentacji piosenki i skeczu
o Maryi w życiu ks. Bosko. Codziennie też oczywiście oratorium i tam również praca
nad przygotowaniem programu na święto.
W środę po południu nasz kochany
nauczyciel senior zaczepia mnie goniącą gdzieś z jednego zajęcia na drugie. „Wiem,
że jesteś bardzo zajęta, ale czy nie dałabyś rady przygotować czegoś z jedną
klasą na prezentację. Z powodu deficytu nauczycieli nie ma kto tego zrobić…”
Która klasa? „7” Ok. O której mogę ich jutro spotkać? „A o której możesz?” O
11.00. „Ok. Będą czekać. Dziękuję, że można na ciebie liczyć…” Dostaję
rozporządzenie, że prezentujące się grupy mają być nie większe niż 7 osób. W
nocy szukam w Internecie nadającej się piosenki maryjnej, której mogłabym ich
nauczyć. Najpierw muszę nauczyć się sama, ale noc przede mną długa... Chętnych do nauki jest
większość 50-osobowej klasy. Zabieram wszystkich. Ucząc uzupełniam też swoje
braki w niełatwej melodii. Na koniec przesłuchuję wszystkich parami i z
zaskakującą nawet mnie samą stanowczością wybieram siódemkę najlepszych
śpiewaków. Resztę zapraszam z powrotem na lekcje.
Przechodząc koło sali
pierwszoklasistów, słyszę znajomą melodię. Ćwiczą z nauczycielem piosenkę dla
Maryi, którą kilka dni temu napisałam dla potrzeb występu naszych
przedszkolaków. Zachodzę do środka. Uśmiecham się do nauczyciela, grożę mu
palcem i mówię „ukradliście moją piosenkę”. W odpowiedzi słyszę: „Jak to?!
To nasza piosenka!” :) Jako, że nie jestem w stanie udowodnić mojego
autorstwa melodii i tekstu, odchodzę uśmiechając się do afrykańskiego pojęcia
własności. Przecież już mnie to nie dziwi i nie oburza. Po 10 miesiącach w
Afryce tylko bawi.
Dzień świętowania zaczyna się
mszą świętą. Kościół wypełniony granatowymi mundurkami naszych uczniów i
śpiewami, które wcześniej przygotowała 9 klasa. Po mszy uczniowie podzieleni
na
grupy rozlokowują się w odpowiednich
hallach. Przede mną prezentacja z maluchami w szkole oraz występ z 7 klasą w
hallu centrum młodzieżowego, kilkaset metrów dalej. Liczę na to, że jakoś uda
się rozdwoić.
:)
Najpierw maluchy prezentują wymyślony przez Beti skecz o Maryi w życiu Janka
Bosko i moją piosenkę. Pędzę do centrum. Śpiewacy już przyszli mnie zawołać.
Twierdzą, że nasza kolej i wszyscy czekają. Nie jest jednak tak źle.
Występujemy dopiero za chwilę. Jest jeszcze czas na ostatnią próbę. Po występie
z powrotem do maluchów. Jeszcze jedna piosenka. W między czasie orientuję się, co
z obiadem. Nshima jeszcze nie gotowa… Kucharki nie miały węgla i zapomniały o
tym poinformować kogokolwiek. Będzie spore opóźnienie… Decydujemy się zmienić
nieco program i jeszcze przed obiadem rozdać dzieciakom prezenty. Zaczynając
od najmłodszych maluchów
rozdzielamy każdemu
przygotowane wcześniej paczki. Dla młodszych dzieci zabawki, dla starszych
kredki, zeszyty, farby, to, co miałyśmy z paczek z Polski. Wiele radości i
uśmiechów pojawia się na twarzach naszych uczniów.
W końcu wyczekany obiad. Dzieci
szczęśliwe i z pełnymi brzuchami wracają do domów.
Dla starszych – kolejny punkt
programu, czyli obiad w domu sióstr dla wszystkich pracowników naszych szkół i całej
placówki. Dla nich też znalazły się prezenty, które wcześniej musieli sobie
wylosować. Najwięcej radości sprawiła pluszowa kandydatka na żonę i zestaw bielizny męskiej. Poza tym wśród
nagród znalazło się trochę ubrań, biżuteria, puzzle. Największym prezentem dla
wszystkich był jednak wspólny czas, rozmowy, śmiech. W codziennym zabieganiu
tak ciężko je znaleźć dla siebie nawzajem…
Po szybkich porządkach wybieramy
się na expressową wizytę do lokalnych Sióstr Miłosierdzia. Trzy z nich
złożyły dzisiaj swoje pierwsze śluby zakonne. Ze względu na nasze świętowanie
nie mogłyśmy pojechać na ich uroczystości, więc przynajmniej po południu
zdecydowałyśmy pojechać z życzeniami i drobnymi upominkami. Szczególnie
zależało nam na odwiedzeniu siostry Memory, która miała przez kilka tygodni
praktyki w naszej parafii. Śpiewałyśmy nawet razem przez jakiś czas w chórze,
więc trochę zdążyłam ją poznać i polubić. Wizyta naprawdę expressowa, bo na
17.00 mamy zaproszonych kolejnych gości.
|
Od lewej: s. Martha, ja, s. Memory, nowa siostra 2, Beti, s. Maria, nowa siostra 3. |
W drodze s. Marta otrzymuje
telefon z poczty. Po raz kolejny dzwonią, że mamy przyjechać i zabrać nasze
paczki, które zawalają im miejsce. :)
Wracając do domu odbieramy przesyłki. Ok. 60 kg zabawek i przyborów szkolnych!
Martwiłyśmy się, że nie bardzo mamy co dać dzieciom z oratorium, z którymi
świętowanie przenieśliśmy na przyszły tydzień. „Im więcej dajesz, tym więcej
otrzymujesz” – komentuje s. Marta. Święta prawda, której doświadczam nie po raz
pierwszy…
Ostatni punkt tego pięknego,
zwariowanego dnia to spotkanie z liderami. Zaprosiłyśmy ich do domu sióstr na
wspólną modlitwę i przekąski. Dla wielu z nich, szczególnie młodych, nowych
liderów to pierwsza wizyta w domu zakonnym, więc byli w lekkim szoku i nie
bardzo wiedzieli, jak się zachować. Lody zostały wkrótce przełamane. Po
wspólnym różańcu i jedzeniu, przyszedł czas na rozmowy, opowieści s. Marii i
prezenty, które wywołały wiele uśmiechów i radości.
Po spotkaniu idę odprowadzić
gości do bramy. Przytulam się do Georga – naszego złotego lidera z 8 klasy.
Dostał w prezencie torbę z napisem High School Musical. „Agata, dziękuję
jeszcze raz za ten piękny prezent. Wiesz… to, co jest napisane na tej torbie,
to dla mnie nadzieja, że w przyszłym roku napiszę dobrze egzaminy i będę mógł
pójść do szkoły średniej…” Tego ci życzę Georgi… „Wiesz – mówi z coraz bardziej
szklistymi oczami i przytula się do mnie jeszcze raz – za to cię lubię… I będę
bardzo tęsknił, kiedy wyjedziesz…”
Ostatni etap świętowania z
naszymi oratoryjnymi dziećmi zaplanowałyśmy na 28 maja. Kolejne 279 prezentów
ląduje zawinięte w gazety w pudle, czekając na spełnienie przyjemności jakiemuś
maluchowi. Mimo, że to środek tygodnia i wiele dzieci po południu jest jeszcze
w szkole, zbiera się całkiem spora gromadka ok. 200 osób.
Każda z 3 grup
prezentuje to, co w ostatnim czasie przygotowała na ten dzień, czyli piosenki i
afrykańskie tradycyjne tańce. Najlepsi, wyłonieni drogą demokratycznego
głosowania, zostają nagrodzeni różańcami i lizakami.
|
Pomocne jak zwykle ręce Georgiego |
Najwięcej emocji wywołuje
zabawa z poszukiwaniem prezentów ukrytych na całym terenie placówki. Na
drzewach, w krzakach, na oknach naszego domku, za graciarnią, na figurce Maryi
i w wielu innych miejscach czekały poukrywane skarby, których szczęśliwi
znalazcy mogli je zatrzymać. Na koniec
upominki dostały wszystkie pozostałe dzieci. Po raz kolejny dziękuję Polsce za
radość moich Zambijskich Pociech!