Wiem, wiem… dawno mnie tu nie było. Koniec listopada i
początek grudnia był dla nas w Mansie najbardziej do tej pory napiętym czasem.
Koniec roku szkolnego (razy 3), impreza dla 300 dzieciaków z okazji Święta
Oratoriów, potem wyjazd na kilka dni wakacji do Livingstonu i powrót pełen przygód.
Następnie walka (już wygrana!!) z pisaniem rocznego raportu z programu adopcji
na odległość na naszej placówce. Choroba Beti i decyzja o przyjeździe na Święta
do Lufubu, podjęta 2 godz. przed odjazdem autobusu. Działo się…
Od wczoraj jesteśmy w Lufubu. Korzystam z dobrodziejstwa Internetu
w środku buszu (u nas niestety piorun
strzelił ostatnio w router i Internetu póki co brak… ) i staram się nadrabiać
trochę zaległości w pisaniu rożnych rzeczy, także na bloga. Trochę to jednak
potrwa...
Póki co jednak, jako, że mamy Święta, chcę Wam złożyć najlepsze
życzenia! Niech będą one dla Was chwilką wytchnienia i odpoczynku od
codzienności. Niech Żywy Bóg się rodzi w Was! Matka Teresa z Kalkuty mówiła: „Zawsze,
ilekroć pozwolisz, by Bóg pokochał innych przez ciebie, jest Boże Narodzenie."
Życzę Wam, żeby Boże Narodzenie trwało!
Babcia Zosia już przeczytała!
OdpowiedzUsuńPierogi z mango jej się spodobały! ;)