Ks. Michał zaprasza nas na wyprawę w busz – do jednego z
kościołów filialnych, należących do naszej parafii. Kapota – wioska, do której
się wybieramy – nie jest daleko. Jedyne 12 km od Mansy. Niektóre z kilkunastu tzw.
out station naszej parafii oddalone są o ponad 40 km. Rezygnujemy ze spędzenia
Niedzieli Palmowej w Mansie wraz z 1000 innych Chrześcijan z całego miasta. Jedziemy
do buszu.
Do Kapoty nie daleko, ale droga w stanie fatalnym. Buszowa
jednopasmówka w porze deszczowej. W większości pokonujemy ją na drugim biegu.
Od czasu do czasu terenowe ISUZU zamienia się w łódź podwodną i zanurza się do
połowy w błotnistych kałużach. Cudem udaje się nam nie ugrzęznąć.
Docieramy na
miejsce. Wioska zdaje się jeszcze spać. Wita nas nieliczna gromadka dzieci.
Czas stoi w miejscu. Murowany kościółek z dachem z blachy udekorowany
niechlujnie kwiatami i innymi zielonymi badylami, rzuconymi na belki
podtrzymujące dach. Te belki znajdują się 10 cm nad moją głową. Rozmiar budynku
nie zdumiewa. Jakieś 4 na 10 metrów, malutkie ażurowe okienka i otwarte drzwi
to jedyne źródła światła i świeżego powietrza. Tuż obok powstaje nowy, większy
kościół. Wymaga jeszcze trochę pracy. Pracy rąk tubylców, którzy później będą o
niego dbać.
Godzinne opóźnienie procesji ks. Michał wykorzystuje na
spowiadanie nielicznych chętnych. Ja najpierw pomagam wioskowym chłopcom
„udekorować” ołtarz, tzn. wyciągnąć z zakurzonego worka pogniecioną, białą
płachtę z czerwoną, naderwaną z jednej strony falbaną i zarzucić ją na ołtarz
tyłem na przód. Tutaj nie ma żadnego znaczenia, że przodem na przód mogłoby być
trochę ładniej… Następnie niebieska szmatka z dziurą na środku i złotymi
wykończeniami ląduje krzywo na ambonie. Jeszcze tylko dwie „doniczki” ze
sztucznymi tandetnymi kwiatkami, wyciągnięte z tegoż samego worka i ustawione
na rogach ołtarza. Kościół gotowy na Święto!
DJ Katumbi :) |
Resztę czasu wykorzystujemy na integrację z miejscowymi
dziećmi. Chwalą się nam swoimi muzycznymi talentami. Grają na bębnach i czymś w
rodzaju atrapy kontrabasu skrzyżowanego z bębnem, czego nazwy nie pamiętam.
Zbiera się coraz więcej ludzi. Większość wystrojona odświętnie w koszule i
wygniecione garnitury. W surowych murach nowego kościoła przebierają się tańczące
dziewczynki.
W końcu niemały już tłumik rusza w jednym kierunku, gdzieś w
stronę wioski. Tam zaczniemy procesję. Najpierw ewangelia i poświęcenie
przygotowanych wcześniej gałązek palmowych. Następnie przy dźwiękach bębnów i
prymitywnej perkusji, śpiewie i zawodzeniu kobiet oraz pląsach całej wioski,
procesja zmierza w stronę kościoła.
Znajduję kawałek wolnej betonowej
„ławeczki” w trzecim rzędzie pomiędzy gromadką dzieci i parafialnym chórem.
Jakiś chłopak szepcze mi do ucha: „Ale… tam przygotowaliśmy dla ciebie
miejsce!” Pokazuje krzesło po prawej stronie ołtarza. Dziękuję, tu mi dobrze! Za
chwilę jeszcze jeden pan podchodzi z tą samą sprawą. Ponownie dziękuję. Wolę
przynajmniej spróbować wtopić się w tłum.
Mękę Pańską odczytuje trzech mężczyzn. Jeden śpiewa, reszta
czyta. Na szczęście siedzę przy oknie, bo zapas tlenu w środku powoli się kończy…
Ksiądz Michał zaczyna homilię. Kilka pierwszych zdań. Nagle
huk! Coś uderza z dużą siłą w metalowy dach kościoła. I jeszcze raz! I jeszcze!
Kobiety zaczynają krzyczeć, dzieci płakać. Część ludzi pada na ziemię, reszta
wybiega z kościoła, zostają po nich tylko porzucone buty. Przerażona pytam
chłopaka siedzącego obok, co się dzieje?! Czy to ktoś strzela? Z pistoletu?!
Odpowiada tak. Nie wiem, co robić. Rozglądam się, szukając wzrokiem ks. Michała
i Beti. Nie ma ich w środku. Ciągle kilka kobiet leży na podłodze, słyszę płacz
dzieci. Chłopak siedzący obok chyba jako jedyny z obecnych zachowuje zimną
krew. Siedzi na swoim miejscu. Ja wstaję, żeby zobaczyć, co z moimi Polakami.
On łapie mnie za rękę i uspokaja. „Nic się nie dzieje. Usiądź. To tylko jakiś
wariat.” „Mogę tu dzisiaj umrzeć” – myślę. Nogi mam jak z waty. Ręce mi się
trzęsą, serce wali. Po chwili trochę się uspokajam. Jakaś kobieta siedząca
przede mną mówi, że to wioskowy wariat rzucał kamieniami w kościół. Ks. Michał
wrócił już do środka, nadal nie widzę Beti. Wychodzę, żeby zobaczyć, gdzie
jest. Część ludzi jest już z powrotem na swoich miejscach. Widzę ją! Porozumiewawcze
spojrzenie i uśmiech. Jak tam? Widziałaś, kto to? „Daj spokój! Dorwali go, nie
wiem, czy coś z niego zostanie…” Zdaje się, że wioskowi chłopcy niezwłocznie
wymierzyli delikwentowi sprawiedliwość… Jeszcze kilka minut rozgardiaszu, uspokajające
słowa ks. Michała i wracamy do zawieszonej mszy. Ręce nadal mi drżą… Po chwili
wszystko wraca do normy, msza trwa. Zaczyna mnie boleć głowa. Chyba z nadmiaru
adrenaliny…
Znak pokoju. Dzisiaj bardziej wymowny niż zwykle. Dziękuję
Bogu za pokój. Za pokój w Zambii, za pokój w Polsce... Za to, że dzisiejszy
atak na kościół w Kapocie to tylko wybryk niegroźnego wioskowego głupka. Z
sąsiadem z ławki przekazujemy sobie znak pokoju na sposób zambijski,
trzykrotnym uściskiem dłoni. Wymieniamy uśmiechy. Gromadka dzieciaków przepycha
się, żeby uścisnąć mi rękę. Do każdego z nich uśmiecham się i mówię „icibote” –
pokój z tobą!
Po mszy czas na obiad. Ks. Michał, ja i Beata dostajemy
zaproszenie do jednej z chat na wioskowego kurczaka z nshimą. Pycha! Po drodze
mijam po raz ostatni mojego sąsiada z ławki. Nie znam jego imienia, pewnie już
się nigdy nie spotkamy. Jeszcze raz wymieniamy uścisk dłoni. Dziękuję mu. W
zasadzie nie wiem, za co. Za jego spokój, za to, że był, że tego dnia stał się moim
aniołem stróżem…
Muzykalny Anioł Stróż... :) |
dzien dobry Pani Agato :)
OdpowiedzUsuńmam na imię Marta, mam 13 lat, pochodzę z Bisztynka i jestem redaktorką naszej szkolnej gazetki "Robaczek". W imieniu całej naszej szkoły w Bisztynku, chcielibyśmy się dowiedzieć, jak to jest, być w Afryce, poza ojczyzną. Ponadto chcielibyśmy by pozdrowiła pani nas, uczniów szkoły, wszystkich pracowników oraz całe nasze miasteczko.
Pozdrawiam, Marta W. :)
Droga Marto, napisz więcej jak Ty to widzisz na mojego maila agata.stankiewicz7@wp.pl Postaram się coś dla Ciebie napisać. Pozdrawiam. Agata
UsuńAle bym chciała pojechać na taki wolontariat:)
OdpowiedzUsuńPozrdrawiam