Przygotowania trwały ponad tydzień. Na ten czas zawiesiliśmy
nasz standardowy plan zajęć oratoryjnych. Dzieci podzieliliśmy na grupy, w
których wspierani przez liderów, mieli przygotować tańce, maszerowanie i
inscenizację walki o niepodległość Zambii w 1964 roku. Mój pokój zamienił się
na ten czas w fabrykę małych, papierowych flag zambijskich.
Dzień przed imprezą nasz domek stał się fabryką łakoci. Dla
każdego dziecka chciałyśmy przygotować paczkę popcornu, lizaka i (w zależności
od tego, co wylosuje) kredki, mazaki lub pakiet długopis/ ołówek/ gumka.
Miałyśmy trochę tych rzeczy z paczek z Polski. Do późnego wieczora wraz z
siostrami smażyłyśmy popcorn, pakowałyśmy paczki i dmuchałyśmy balony w
narodowych kolorach Zambii. Brakowało nam tylko czarnych, ale to żaden problem
dla kreatywnych polskich wolontariuszek. Wystarczy mieć balon w dowolnym
kolorze, czarną bibułę, klej, trochę czasu i mnóstwo cierpliwości. :)
Nie mogliśmy wpuścić wszystkich chętnych... |
O 9.00 rano bramy terenu szkolnego, na który zaprosiliśmy
dzieci, stanęły otworem. Odświętnie wystrojone znajome buzie zaczęły napływać
do środka. Niestety nie mogliśmy wpuścić wszystkich chętnych. Imprezę
przewidywaliśmy na ok. 200 dzieci. Tyle przekąsek i prezentów byłyśmy w stanie przygotować. Po
odśpiewaniu i odtańczeniu kilku naszych oratoryjnych hitów, czas zacząć
przewidziany program.
Najpierw wspólna modlitwa – jak na salezjańską imprezę
przystało. Jeden z liderów opowiedział o historii Zambii, uzyskaniu
niepodległości i znaczeniu flagi. Niezawodna s. Zosia przygotowała dla dzieci
pogadankę o pokoju. Gwoździem programu było to, co przygotowały dzieciaki. Na rozgrzewkę
grupa żołnierzy, wymachujących zgrabnie w rytm muzyki kijkami.
Później przedstawienie. Jak Czarne przerobić na bardziej
czarne? Wystarczy odrobina pasty do butów maźnięta na policzki. Jak Czarne przerobić na Białe? Nic prostszego!
Kawałek kredy szkolnej idzie w ruch i już można wcielić się w postać
brytyjskiego żołnierza, walczącego o niepodległość Zambii. Kawałek kartonu i liście
wystarczą, żeby wyczarować sobie zbroję marzeń. To nasi najstarsi oratoryjni
chłopcy.
Na deser tańczące maluchy. Spódniczki z worków przewiązane kolorowymi chitengami dodawały im uroku i odwagi. Choć z tą drugą tutejsze dzieci nie mają raczej problemów. Kiedy tylko usłyszą muzykę, ich biodra same zaczynają się kręcić w taki sposób, o którym przeciętny europejczyk może tylko pomarzyć.
Na zakończenie imprezy dzieci dostały do picia tutejszy przysmak – słodką tobwę (coś w rodzaju wodnistej kaszy manny na słodko ), paczki i flagi, które zaniosły do swoich domów jako symbol niepodległości i dobrej zabawy w Oratorium Świętego Janka Bosko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz