niedziela, 19 sierpnia 2012


17-18.08.2012. Pierwsze dni w Mansie.

Taką tablicę powitalną przygotowała nam siostra Zosia. :)
 Pierwsze dwa dni na placówce i pierwsze msze w języku chi bemba. Tutaj msze są codziennie o 6.30 lub o 7.00. W zależności od dostępności księży będziemy uczestniczyć albo w mszach parafialnych po chi bemba, albo w angielskich we wspólnocie. Póki co były tylko parafialne. Nic nie rozumiemy, ale podobają mi się te msze! Do kościoła ludzi przychodzi dużo. Kobiety niesamowicie śpiewają, chłopaki pięknie służą do mszy. Msza codzienna trwa pół godziny. Nie mogę się doczekać niedzielnej!

Dużo czasu spędzamy na oswajaniu się z placówką. Rozpakowanie bagażu, wymycie lodówki, przeglądanie rzeczy, które zostały po poprzednich wolontariuszach, spacery po okolicy... Teren przy kościele jest tu naprawę ogromny. Część sióstr, na której mieszkamy, sąsiaduje z częścią księży. W ramach tej drugiej są np. boiska do piłki nożnej i do siatkówki, ogromna szkoła w budowie i murowane oratorium.  Po sąsiedzku jest jeszcze teren parafii. Tam jest kościół – powstał jako pierwszy i kiedyś prezentował się okazale. Dzisiaj ginie w gąszczu innych budowli. Na terenie parafii jest też pole naszej przyszłej pracy – kawał placu pod drzewami. Będziemy tu prowadzić oratorium dla dzieciaków.


Zobaczyłyśmy już tez kawałek Mansy. Kupiłyśmy trochę jedzenia – słodkie ziemniaki, pomidory, ananas, papaja, banany. O dziwo o te ostatnie o tej porze nie tak łatwo. Przejechałyśmy z siostrą Zosią całą Mansę, żeby w końcu kupić małą kiść mikro bananów (choć i tak były pyszniejsze niż polskie).
Poznałyśmy też tutejszego lekarza. Dmitrij pochodzi z Ukrainy. Jest w Zambii na kontrakcie od kilku lat. Zostaje prawdopodobnie do maja albo lipca. Umówiliśmy się na kawę. :)


Okno na świat. :) Zwiedzamy placówkę z siostrą Zosią.

 
Z tyłu widać nasz domek. :)



1 komentarz: