piątek, 31 sierpnia 2012


30.08.2012 Parafialny obóz w buszu.

W naszej parafii panuje zwyczaj corocznych grupowych wypadów za miasto. Wszyscy parafianie gromadzą się w buszu. Budują obóz i przez kilka dni w nim mieszkają. Śpią w trawie, gotują jedzenie na ogniu, kąpią się w pobliskiej rzece. Główne punkty programu to jednak nauki rekolekcyjne i uroczyste msze święte.

 Wczoraj miałam okazję w jednej z nich uczestniczyć. Beti została w domu, a raczej jednodniowym salonie fryzjerskim, gdzie poddawała się operacji zaplatania włosów w afrykańskie warkoczyki. Ja, siostra Zosia i nasza kucharka Jessie pojechałyśmy na mszę do buszu.

Na miejscu spotkałam kilka znajomych buzi z oratorium. Od razu raźniej! :) Jest z kim pogadać i z kim usiąść w jednej „ławce”. To słowo trochę na wyrost. Siedzi się tutaj na glinianych schodkach, sięgających do połowy łydki. Takich schodków jest tu mnóstwo! Ktoś się nieźle napracował lepiąc te konstrukcje. Nad nimi wielka plandeka, podparta drewnianymi palami. Wszystko razem tworzy wielki namiot, w którym wierni gromadzą się, znajdując schronienie przed słońcem. Niestety nic nie chroni przed kurzem, który doskwiera szczególnie wtedy, gdy parafianie zaczynają tańczyć. :)

 Przedsięwzięcie wydaje się być dopięte na ostatni guzik. Msza oczywiście po afrykańsku trochę się opóźnia, ale organizacja sprawia pozory wysoce profesjonalnej. Wymurowana „scena”. Na niej napis: „UBUMI BUPYA MULI KRISTU” – „NOWE ŻYCIE W CHRYSTUSIE”. Na scenie ołtarz, przed nim głośniki, na nim mikrofon.  W trakcie mszy braknie prądu… Nagłośnienie wysiada. Ksiądz Mulenga wyciąga wielki megafon. Wychodząc do ludzi na kazanie, zaczyna tradycyjnie żartem: „Wiem, że wyglądam, jakbym miał wielki pistolet, ale nie bójcie się! Nie będę strzelał!”. Dobrze, że siedzę koło Patricka. Tłumaczy mi całe kazanie. J Najpierw było o złodziejstwie – że nie warto. Potem o nawracaniu się. Jeśli chcesz być lepszy, zerwać z jakimś złem, nie odkładaj tego na jutro, na za miesiąc, za rok! Nie znamy godziny naszej śmierci, dlatego musimy być na nią gotowi cały czas!

Dzisiaj dowiedziałam się o chorobie jednej z uczestniczek obozu. Zmarła w nocy na malarię.

     
Towarzystwo z sąsiedniej "ławki"

Ile pokaźnych afrykańskich kobiet zmieści się na pakę samochodu s. Zosi? Nie liczyłam, ale auto miało wyraźne problemy z ruszeniem. :)

1 komentarz: